TRYB JASNY/CIEMNY

Gard – kuchnia nordycka w Gdyni

Pyszne, malutkie i aromatyczne pulpeciki w restauracji Gard fot. D.Szymborska


Brzmi groźnie prawda? Nordycka! Czyli jaka? Klopsiki z meblowego, szwedzkiego sklepu? Tak i nie…

Wikingowie w Gdyni (i nie tylko) jedzą zupy, skrei’a (norweskiego dorsza zimowego), bo teraz sezon, borówki….  A wszystko w restauracji której logo to „a z kropką na górze” – czytaj głośno, gardłowo i poważnie: aaa.

Kuchnia nordycka to bardzo pojemne pojęcie, łączy trzy narody: szwedzki, norweski i duński. To co łączy Wikingów przy stole to ryby (konserwowane, suszone, wędzone), dziczyzna, borówki, jeżyny.

Zupa i drugie danie. Zupa z dorszem (do marca skrei w garnku się gotuje), z musem z pomarańczy – fantazja kucharza, bo pomarańcze i przyprawy to nie nordycka „bajka”. 

Na drugie pulpeciki. Tak, tak wybrałam szwedzki przysmak, tutaj podawany z ziemniakami i borówkami. Pulpeciki wyborne, drobniutkie z mięsa wołowego, sos mięsny na bazie mięsa cielęcego. Kiedyś Skandynawowie szaleli na punkcie cukru, dodawali go nawet do dań mięsnych, ślad cukrowego nałogu wyczuwalny w sosie zrównoważony borówkami, które były bardziej niż wytrawne.


Gdy zanurzymy łyżkę zorientujemy się, że w zupie "pływa" wielki kawałek dorsza....fot. D.Szymborska


Restauracje hotelowe, a taką jest Gard z reguły mają bardzo poprawną kuchnię, europejską, fusion, taką by każdy kto zatrzymał się w hotelu znalazł dla siebie coś co zna, wie czego się po daniu spodziewać. Szef kuchni Gard ciekawie z tego wybrnął – proponuje tak zwane dania klasyczne – czyli sałatkę Cezara, czy kanapkę klubową, ale oprócz tego szaleje z nordyckimi smakami. Tym sposobem zachowawczy klient będzie mógł zamówić „sprawdzone” dania, a gość zza drugiego brzegu Bałtyku poczuć się jak w domu i jeść ryby czy borówki. 

Menu stosunkowo krótkie, ale na tak przemyślane, że nikt raczej głodny nie będzie, jedyne co jest męczące to pomysł z menu na tabletach, do każdego dania zdjęcie – jak w tureckim kebapie, do tego podana gramatura – przyzwyczajenie z smażalni i oznaczenia co uczulającego może znajdować się w danym daniu – ostatnio coraz bardziej popularne rozwiązanie, obok zdania by zapytać się kelnera o alergeny…. Na szczęście tablety mają to do siebie, że się psują wtedy przemiła obsługa podaje normalne menu, bez obrazków, bez gramów, za to z opisem dań.


Lubię restauracje, gdzie pani kelnerka zapytana o to, jak wygląda danie opisuje je, zna składniki, wielkość porcji – niby rzeczy oczywiste, ale często reakcją kelnerów jest nerwowa odpowiedź: „zapytam w kuchni”. Tutaj nie, każdy wie, co serwuje kuchnia, dotyczy to również sezonowej karty, pod pretensjonalną nazwą: Festiwal ryb. Rybą festiwalową jest zimowy dorsz atlantycki, którego trzeba koniecznie spróbować! Podawany z topinamburem jest świetnym drugim daniem. Jedyne co razi to miłość szefa kuchni do buraczanych kiełków, które zdaniem kucharza pasują do wszystkiego.

Komentarze

  1. Zjadłabym taką zupę, albo jeszcze lepiej tą rybę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to trzeba się śpieszyć bo zimowy dorsz atlantycki jest dostępny tylko do końca kwietnia.... :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa