TRYB JASNY/CIEMNY

Degustacje wina – warto czy nie?

Vino Nobile di Montepulciano - degustacja Warszawa 11 maja 2017


Kilka lat temu co miesiąc gdzieś wypluwałam, ba czasem raz na dwa tygodnie. A to Pałac Prymasowski, Ambasada, hotele… z jednej degustacji szłam na drugą. Potem godzinami spisywałam notatki, próbowałam kilkudziesięciu win….

Teraz – dwie, trzy degustacje w ciągu pół roku. Nie, nie odkochałam się w winie, ba rozumiemy się świetnie i na pewno jesteśmy bliskimi znajomymi. Po prostu trzeba dokonywać wyborów, a dzień wciąż ma tyle samo godzin (ja potrzebuję sporo snu….).

Degustacja wina – czyli nie darmowa impreza, gdzie zagryzką są bagietki. Proszę się nie oburzać. Piszący o winach dzielą się na tych, którzy wypluwają i nie. Nie wierzę, że można przy czternastym kieliszku (nawet gdy malutko nalewają) pamiętać jeszcze pierwszy albo robić notatkę z bieżącego!

Może w właśnie dlatego, że wypluwam (teraz nawet też szampany) to jestem taka sceptyczna do wyrastających jak grzyby po deszczu spotkań winnych…. Jeszcze kilka lat temu degustacja była wydarzeniem, takim gdzie wszyscy z szacunku dla winiarzy, trunków i miejsca ubierali się elegancko, potem było dużo rozmów, a nie gonienia od stoiska do stoiska. Teraz gdy pojawia się trzech poszukujących importerów producentów to organizowana jest „degustacja”. A szkoda, bo te wcześniejsze, często tematyczna, albo traktowane jako coroczne spotkania degustacyjne były przemyślanymi wydarzeniami winiarskimi. Czymś na co się czekało. A teraz? Jakbym dobrze poszukała to co tydzień, albo i dwa razy w tygodniu gdzieś pójść i napić się wina za darmo.

Uwielbiam wino nie za to, że ma alkohol tylko za to, jakie historie skrywa. Jest opowieścią o rodzinie, miejscu jest realizacją czyjegoś marzenia. Szanuję pracę winiarzy, nie zachwycam się dyskontowym winem za kilkanaście złotych, nie kieruje się tylko ceną, bo rozumiem, że za 8.99 czy 13.49 nie można, po prostu nie można, dostać wina, które będzie miało „historie”. W tej cenie dostanę alkohol w butelce, dobrze, że z winogron wyprodukowany……


Wreszcie mam spory problem z degustacjami win, których zwyczajnie nie mogę sobie kupić do domu. Z jednej strony jestem szczęśliwa, że mogę spróbować wielkich, rzadkich win z drugiej zwyczajnie chciałabym mieć je dla siebie. Marzę o tym, żeby pić je przy swoim stole, do swojego jedzenia. Jednocześnie możliwość spróbowania wina, które kosztuje kilkaset złotych za butelkę, albo takiego, którego zostało jeszcze 100 butelek na świecie jest na tyle kusząca, że przychodzę na degustacje i usilnie staram się zapamiętać smak, zapach, kolor i całą tą „winną historie”…

Lubię winne seminaria – od ekspertów można się wiele nauczyć. Sprawia mi przyjemność dyskutowanie i spieranie się o smak, elegancję, taniny czy  kwasowość danego wina.

Pewno bym nie robiła takie podsumowania gdyby nie weekendowe spotkanie winnej blogosfery. Przybywa tych, którzy o winie chcą wiedzieć więcej, tych co o nim piszą. Jednocześnie wciąż dla niektórych jest tylko wybór – białe lub czerwone.

Jeżeli chodzi o degustacje to początkującym poszukiwaczom winnych skarbów radzę:

·      Sprawdzić kalendarz roczny i wybrać te degustacje, które odbywają się cyklicznie, mają swoją historię i dobrą prasę,

·      Zawsze mieć dwa banknoty – 20 i 50 PLN bo coraz częstszą praktyką są kaucje za kieliszki,

·      Szukać seminariów, które odbywają wraz z dobrymi degustacjami – owszem nie spróbujemy kilkudziesięciu win ale za to dowiemy się dużo o czterech czy sześciu,

·      Wypluwać,

·      Robić notatki i zdjęcia bo inaczej wszystko co degustowane zamieni się w pulpę winną, nie pomogą foldery i wizytówki zebrane w czasie degustacji.


Do zobaczenia z kieliszkiem w ręku i błyskiem w oku – bo degustowanie i picie wina jest wielką przygodą!

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa